"Nikt mądrości ich zrazu nie pojmie zakryją ją rzucą na cmentarz Monmorency, kiedy odpomną je późni wnukowie cyfrując karty makiem zapisane odetchną cyprysy żalem poruszone i łza z nich kapnie o wieki spóźniona”
Stanisław Stanik "Cyprian"


LISTY

FRAGMENTY LISTÓW
                                                                                                                      
 Stella Greta Szymaniak: Pisarzom w obecnych czasach nie jest lekko pomimo lekkości pisarskiego pióra.Często jedzą „kruche suchary w stołówce powszechnej”. Czasami można odnaleźć ich w „paryskim przytułku”, ale któż by ich tam szukał? Bezcenni dla ludzkości, a niekiedy „tak śmieszni” dla „tych wielkich”. „Wielkie umysły nie błyszczą na salonach” pisze Stanisław Stanik w swym wierszu pt. „Cyprian”


 Stanisław Stanik: Pisarze mają trudne życie, a teraz mają trudne podwójnie, bo są odpowiedzialni przed sobą i przed tłumem, żądnym igrzysk, gdy brakuje chleba. O kruszynie chleba pisali Norwid i Słowacki, że należy ją pocałować; była utożsamiana z miłością do ziemi, a dziś i ziemia leży odłogiem. Odpowiadam Ci tymi słowy, Stelluniu, i dalej tak – pokrętnie i meandrycznie – będę prowadzić wywód, gdyż wiemy, że dosłowna mowa boli, a gdybym chciał pisać prawdę do końca, do trzewi, musiałbym rzucić pióro. Boję się, że zacznie się budować przytułki dla pisarzy, nie w Paryżu, lecz u nas, choć i to byłoby dobre, bo przestaliby umierać z głodu, z niezrozumienia, z odosobnienia w tłumie.

 Stella Greta Szymaniak: Stasiu,czy pamiętasz jak w tej górnolotności recytowaliśmy wiersze „nie raniąc ich mową”? Ty z uwagą i szelmowskim uśmiecham bacznie obserwowałeś moje lapidarne poczynania. Ujęłam cię słowem, gestem i chyba skromnością. Urzekło Cię karykaturalne porównanie do pewnej znanej persony. Spojrzałeś się na mnie i wypowiedziałeś słowa Adam Asnyka „ Gdybym był młodszy dziewczyno, gdybym był młodszy” To był ten czas, może nie to miejsce.


Stanisław Stanik: Stelluniu, pamiętam. Pierwsze nasze spotkanie przebiegło przy recytacji, i tym mnie ujęłaś, bo nawet nie wiedziałaś, że piszę wiersze, od dawna piszę. Nie powiem, że największe wrażenie wywiera na mężczyźnie poezja. Lecz wyraziłem się zaraz na początku mojego pisania, że kobieta jest większa od poezji, a poezja jest kobietą. Tak że w naszej recytacji ujęłaś mnie najwięcej jako kobieta. Ty deklamowałaś tak, jakbyś mnie znała. Mówiłaś słowa, które chciałem wypowiedzieć. Później, gdy pisałem wiersz Tobie dedykowany, i opublikowałem go, nazwałem w metaforze, że najlepiej recytujesz moje wiersze, a to znaczyło, że znasz mnie najlepiej. Samą intuicją, wsłuchiwałem się we mnie, odczuwaniem tego, kim jestem. Tak dziwnie niespodziewane było nasze pierwsze spotkanie się. Ten korytarz, ci ludzie, to środowisko. Kto by pomyślał, że aż tam musieliśmy zajść, aby zetknąć się. Czy Asnyk wtedy przyszedł mi na myśl? Być może, być może... Ale przy Tobie jestem młody dziewczyno – tak trawestuję Asnyka.

Stella Greta Szymaniak: Teraz gdy „znam Twoje wiersze na pamięć i prowadzę recytację” (jak to ująłeś) czuje ukłucie w sercu czytając słowa o Van Goghu z którym się utożsamiasz:
„nawet dla /marszandów nie byłeś wart/ złamanego franka /i w tym się łączymy/ ze sobą”


Stanisław Stanik: Znasz wiersze na pamięć, to znaczy mnie znasz. Choć tak Ty jak inni znają mnie nie do końca, bo każdy człowiek to orzech nierozgryziony, a poeta jest skomplikowany po wielokroć. Prowadzisz recytację moich wierszy, to powtarzam – zwielokrotniasz przenikając mnie. Stąd to pewnie ukłucie w Twoim sercu, przy bohaterze smutnym, van Goghu, z którym mnie porównałaś, idąc za moją odwagą, boć to wielki artysta. Ale „w tym się łączymy”, że nie jesteśmy za życia warci „złamanego franka”. Pomyśl, jakie to dziwne? My, znaczy jego osoba i moja nie są tego warci! Za jaką przyczyną? Bo nasze dzieła, nasze utwory nie są atrakcyjne dla „marszandów”. Nie myślę, że dlatego, iż były czy są bezwartościowe. Po prostu nie mieścimy się w swoich czasach, nie jesteśmy hienami pożerającymi płotki, dobrze że żyjemy – w dwu czasach.


Stella Greta Szymaniak: 
Powiedz mi pisarzu czemu los ci takie karty rzucił 
I koło fortuny zamknął czy też w pył obrócił
Przecież do Montmorency nie wybierasz się jeszcze
Tylko żyjesz ze złamanym groszem przy płaczącej wierzbie

 Stanisław Stanik:
Odpowiadam miła z dziewczęcym złudzeniem
Że to nie łzy są ale, że kamienie 
Na ziemi, którą depczę twardymi stopami 
Gdzie świeci słońce a cienie przed nami
Nie widzę stąd jeszcze miejsca w Montmorency
Ale gdy tak patrzę widzę trochę więcej 
I wiem co lepsze: wierzby czy cyprysy 
Różne to symbole, wspólność w tajemnicy

         
 Stella Greta Szymaniak: W wierszu „Wyciągam dłoń” Stanisław Stanik pisze: "między tym co pragnę /a tym co się staje/ biegnie mur bezradności” Powiedz mi pisarzu jakież to dłonie Cię na bezdroża skazały, na żebraczą tułaczkę ze skrzydlatymi słowy, iż mur cię otacza nie wielkiej chwały tylko tęsknoty.


Stanisław Stanik: Jeden z wierszy Miłosza ma początek w słowach: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego...” i od tych słów zaczyna się motto na Krzyżu – Pomniku stoczniowców w Gdańsku. Ja też należałem do prześladowanych... ja też czuję się skrzywdzony... i nie wiem, kto tego dokonał. „Podaję dłoń dłoni”, tak napisałem w wierszu, a nikt jej nie podjął z bliskich, nawet wiem, z których bliskich. Zesłali mnie na tułaczkę, jak na zesłanie wysyłano za czasów niewoli i cóż z tego, że mam usta pełne skrzydlatych słów, a dłoń na nowo otwartą? Wielkiej chwały nie chcę, a nie mam nawet godności, bo czuwano, bym się nie podwyższył, nie ubiegł kogoś i nie wyskoczył zanadto. Myślałem nad tym. Mur milczenia mnie otaczał i dopiero upływ czasu sprawił, pewne wydarzenia, że stała się jasność. Na wszystko był plan. Ja w nim miałem grać podrzędną rolę, a nawet miało mnie nie być. Do kraju prostoty, prawdy, sprawiedliwości tęskno mi, Panie.


 Stella Greta Szymaniak: „Bóg jest w czterolistnej koniczynce/ i tym co się nigdy nie spełni” słowa Stanisława Stanika w wierszu „Jest”. Stasiu, w pewnym miejscu na ziemi, a są takie miejsca, przechadzając się i łapiąc motyle frywolnie, znalazłam kępę koniczyn czterolistnych. Z dobrego serca oddałam je wszystkie myśląc niewinnie, że szczęście pomnożę dzieląc się z innymi. Podarowałam je ludziom, Pani z galerii sztuki, Panu w autobusie, jedną podarowałam mojemu poloniście. Gdy spostrzegłam, że pozostała mi ostatnia, a okazało się, że była pięciolistna pomyślałam, że muszę podarować ją komuś wyjątkowemu, zasuszyłam ją w sekretniku, aczkolwiek po latach odpadły dwa listki. Znów stała się trzy listną koniczynką i dopiero wtedy zrozumiałam czym jest prawdziwe szczęście.


Stanisław Stanik: Są różne filozofie bez Boga, a niektórzy – mówiąc przenośnie, uważali, że nawet jeśli Bóg istniał, to w dzisiejszym świecie umarł (Nietzsche). Każdy w pełni świadomości zastanawia się nad istnieniem i sposobem istnienia Boga. Ja też. Pisząc wiersz „Jest” w wieku późnej młodości, wykrzykiwałem w zdumieniu, że Bóg „jest”. Istnieje w zwyczajności, w formach nawet prostych jak czterolistna koniczynka. A ty powiadasz, że znalazłaś koniczynkę pięciolistną. Wszystkie rozdałaś, a została ci w ręku pięciolistna i stanęłaś zdumiona. Pewnie ją zasuszyłaś, skoro po latach stało się zastanawiające, czy w tych niepełnych, a czasem wybujałych formach Bóg jest? Na pewno tak. Występuje on w zdrowych i kalekich, pełnych i niedoskonałych. Tak wnioskuję, bo jest nieskończony i absolutny. O takim mówią mędrcy w wierze. Ale tu jawi się jeszcze jedna sprawa dla mnie interesująca. Pięciolistna koniczynka a i trójlistna jest uosobieniem szczęścia. Została ci koniczynka przynosząca szczęście. I właśnie taką chcesz komuś ofiarować. Komu, Stelluniu? Możesz mi powiedzieć? Czekam z niecierpliwością na Twoje słowa odpowiedzi.

Stella Greta Szymaniak: W wierszu o dwóch cnotach Stanisław Stanik utwierdza nas, że to dobroć jest najważniejsza, a nie miłość. Pisze tymi słowy: „Dobroć wyrównuje/ przebacza i otwiera/ lepiej spotkać na drodze/ dobrego/ jeśli chcesz na zawsze ocaleć”

Pisarzu miły dobrzy ludzie istnieją nie tylko w ułudzie
Dobrzy ludzie są w sercach tych którzy nie odeszli
Którzy nieść będą światło przez następne wieki
Boli tu i teraz bo tamto co na wieki
poniesie wierszy stokrotny plon

 Stanisław Stanik: Czy znasz słowa piosenki „Miłość Ci wszystko wybaczy”? Wiesz, dlaczego wybaczy? Mówiąc słowami piosenki: „bo miłość mój miły to ja”! Ostateczną instancją „rozgrzeszenia” staje się człowiek, jeden człowiek, osoba kochająca. A nie wszyscy mogą czy muszą wybaczyć. Jest „miłość zła” czy „niedobra miłość” i te są niesprawiedliwe. Poza tym jeden człowiek łatwo się myli, myśli i działa nieobiektywnie. Jaki jest środek na wypaczone usprawiedliwienie w miłości? Ustanawia się prawa ogólne, oparte o równowagę ludzkich serc. Pragnie się ułożyć relacje międzyludzkie nie na jednostkowym odczuciu, ale na potrzebach grupowych, narodowych. Mówi się w takim razie o kodeksie postępowania, prawie sądowym, ale podobno najwyższą formą prawa jest prawo naturalne (pomijając boskie, którego nie znamy). Z prawa bierze się prawda, ale lecz na pewno bierze się z prawa naturalnego, bo jest wiecznotrwała, a sądownicza się zmienia. I po tym rozważaniu pewnie już wiesz, że prawdzie bliższe jest dobro niż miłość. Dobro jest jednakowe dla wszystkich, nie ulega, co wiadomo, zmianie. Mają je samotni i wielodzietni, mądrzy i głupcy. O miłość zaś trzeba walczyć, miłość nie jest łaską a stanem. Dobro jest zgodą, miłość wieczną dążnością i nienasyceniem. Wiadomo, bez miłości nie ma szczęścia, więc wywyższa się miłość. Wszyscy jej pragną, wszyscy ją wysławiają. Ja też szukałem i szukam miłości. Więcej, poświęcam jej uwagę niż dobru, powiedziałbym nawet, że bez dobra mógłbym żyć, a bez miłości nie. I ty pewnie podobnie uważasz, bo jesteś młodą dziewczyną. Ale dobro pozwala przetrwać w grupie, w narodzie i w świecie. Bez niego nie byłoby stosunków interpersonalnych, cywilizacji. Nie wiem, czym bylibyśmy bez dobra, bez próby dotarcia do niego. Nie osiągnęlibyśmy nawet człowieczeństwa. Bo nawet według Biblii świat na ziemi zaczął się dla nas od zerwania owocu dobra i zła wskutek występu miłości. I zaczęło się nieszczęście, zesłanie na „padół łez”. Dlatego miłość jest wielka, ale dobro jeszcze większe. Przynajmniej tu na ziemi, gdy nie wkroczymy w prawo boskie. Co do ludzi, wiem, że najpewniejszym oparciem dla tych, którzy nie zaznawają miłości, są dobrzy ludzie. I ja nie wiem, czy mnie kochasz czy nie, a jeśli tak, to jak ojca czy chłopca, lecz wiedząc, że jesteś dla mnie dobra, poprzestaję z Tobą. Stelluniu, dałaś początek rozmowie, tej wymianie listów, a czasem krótkich refleksji, od Norwida. Ten poeta jest trój krotnym bohaterem moich wierszy i przypominam go biedą materialną, bo o duchowej nie ma co mówić. I tak słowo po słowie, od Norwida przez Asnyka wyjawiłem ci powody mojej słabości, najpełniej wyrażonej w tynfie dla van Gogha. Tą drogą szliśmy w naszej rozmowie. Ale mówiąc o sobie, narastało we mnie coraz bardziej pragnienie dotarcia do Ciebie, odwrócenia roli i zobaczenia Cię we własnym świetle, takim, jaki sama w sobie rozpalasz i sama chciałabyś przekazać innym. Pozwól mi zapytać teraz o Twoją recytację, Twoją poezję. Chciałbym zacząć niejako od początku, bo w Tobie wszystko mnie interesuje. Powiedz mi, co zapamiętałaś najwcześniej. Słowa skrzydlate, czy podwórko warszawskie? A może coś całkiem zaskakującego, co zdarza się tylko poetkom. Tak, masz naturę poetki, jej wrażliwość i lapidarność, i mogłaś już w pierwszej recepcji świata inaczej go zobaczyć. Proszę też, powiedz mi, czy wiele zapamiętałaś z dzieciństwa? Czy było szczęśliwe? Mickiewicz pisał, że kto będąc dzieckiem łeb urwał hydrze, ten zdusi centaury. Czy już wtedy zapowiadałaś się na bohaterkę, która poradzi sobie w najgorszych sytuacjach i będzie przedzierać się coraz wyżej? Czy moje pierwsze wrażenia lęku i nienasycenia też Ci towarzyszyły?...          






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz