"Nikt mądrości ich zrazu nie pojmie zakryją ją rzucą na cmentarz Monmorency, kiedy odpomną je późni wnukowie cyfrując karty makiem zapisane odetchną cyprysy żalem poruszone i łza z nich kapnie o wieki spóźniona”
Stanisław Stanik "Cyprian"


SKAZANY NA BŁĄDZENIE


Jeśli jest rozkoszą odczuwać dreszcz przed dźwięcznym pięknem, którego sensu nasza myśl nie może przeniknąć, jest tak samo rozkoszą wejść w świat poety, w jego kryształowe pałace, chodzić po nich, poznawać i czuć pod ręką przedmioty stworzone dla nas mówi rzymski poeta Horacy w opowiadaniu Jana Parandowskiego „Rozmowa z cieniem. Te słowa odnieść można do twórczości Stanisława Stanika, poety pochodzącego, co prawda nie z kryształowego pałacu, ale z podopoczyńskich Małoszyc, jednakowoż udzielnego pana w świecie swej wyobraźni.
Ma on za sobą blisko 65 lat życia i kilkaset wierszy opublikowanych w dziewięciu dotychczas wydanych tomikach. Tajemnicą do rozstrzygnięcia dla każdego czytelnika niech pozostanie, dlaczego jak raz dziesiąty tom ma się stać wyborem wierszy. Może to tajemnica również dla Autora?
Wejdźmy, więc najpierw, jak radził Goethe, w świat poety. Stanisław Stanik urodził się w 1949 roku, jak sam to podkreśla na łonie natury w Małoszycach nieopodal Opoczna, w pobliżu Sanktuarium Świętorodzinnego w Studziannie. To był początek drogi poety od natury do kultury, albo jak to określił Jan Zdzisław Brudnicki, drogi od autentyzmu do uniwersalizmu.
Poeta urodzony w niewielkiej wsi pośród pól, łąk, zagajników zdaje się cały czas zmierzać swą życiową ścieżką ku miejscom, gdzie cywilizacja pulsuje intensywnie, pogrążając naturę – ku Miastu. W rodzinnych Małoszycach ukończył zaledwie szkołę podstawową, liceum już w Łodzi, wielkim przemysłowym mieście, które okazało mu obcą, zimną twarz. Studia polonistyczne odbył w Lublinie, które nieomal zwieńczył doktorat. Ale pociągnęło go dziennikarstwo. Pracował w codziennej prasie w Kielcach, potem w Radomiu, wreszcie od 1976 roku w Warszawie. Mieszkał czas jakiś w Częstochowie w cieniu jasnogórskiego sanktuarium. Ale nie było mu sądzone zbyt długo tam miejsca zagrzać. W 1986 roku zamieszkał na warszawskim Bemowie. Ale i to miejsce, odległe od Starego Miasta, Krakowskiego Przedmieścia, Marszałkowskiej, jeszcze odleglejsze od Małoszyc, nie okazało się szczęśliwe. Jakże zresztą sztampowe blokowisko mogłoby stać się ulubionym miejscem poety.
Pierwsze utwory wierszem pisane wyszły spod jego pióra, jako ucznia klasy IV Szkoły Podstawowej. Niewiele później zaczął spisywać pamiętnik. Niestety te jego pierwsze pisarskie dokonania nie zachowały się. Nie wzbudził nimi zainteresowania rodziny ani rówieśników. Przyszły poeta szybko zaczął się rozczytywać w dziełach Kochanowskiego, co urodził się i wychował w nieodległym Czarnolasie, Reyu, Mickiewiczu, Słowackim, Polu, Syrokomli, Bełzie. Już na czas studiów przypadła jego fascynacja Szaniawskim, na tyle silna, ze autor „Adwokata i róż” stał się bohaterem jego pracy magisterskiej i pierwszej książkowej rozprawy krytyczno-literackiej. Fascynowała go położona nieopodal Małoszyc Studzianna z jej Sanktuarium Świętorodzinnym, sławnym miejscem pielgrzymkowym, nawiedzanym przez wybitne postaci z naszej historii, przez królów polskich.
Szlak egzystencjalnego doświadczenia Stanisława Stanika wiedzie od rodzinnej chaty, gospodarstwa, poświętniańskiej łąki i zagajników, wspomnianej Studzianny po krąg coraz dalszy sięgający Łodzi, Lublina, Kielc, Radomia, Warszawy. Sam poeta nazwie ten przebyty szlak błądzeniem, swój los zaś skazaniem na błądzenie z Małoszyc do miasta i z powrotem. Te pożegnania i powroty są materią jego wierszy. Ledwo jednak pożegna swoje Małoszyce, dotknie miejskiego krajobrazu:

nic już nie będzie z mojej wioski
żaden motyl jej nie ubarwi
pogoda deszczem nie nasyci
mury nie odsłonią dawnych fundamentów
…………………………………………………………………
muszę próbować zastąpić ją wieżowcem
-deszcze niech wypłukują zapachy wonne
- czas niech wypłoszy wiecznotrwałość
- życie niech odrzuci znane w zapomnienie
pożegnanie Małoszyc

a już swymi rozstajnymi drogami pragnie tam wracać:

do jasnych obłoków
do wozu czterokołowego
do łyżki
najwyższa pora
na wieś

Twórczość jego, sięgająca swymi początkami ławy szkolnej, jest zapisem pierwszych wzruszeń, zachwytów światem, co go otacza, pierwszych miłosnych uniesień i całej poetyckiej i życiowej drogi, jaką przebywa.
Pierwsze publikacje wierszy przypadają na okres studiów. Debiutuje w studenckim periodyku „Polonista”. Wiersze zamieszczał w Kamenie”, „Powściągliwości i Pracy”, „Za i Przeciw”, „Słowie Powszechnym, „Przeglądzie Katolickim”, ”Współczesności”, „Poezji dzisiaj”. Debiut książkowy przypadł na rok 1991, to tomik poetycki „Objęcie”, rozpoczynający twórczą drogę Stanisława Stanika, której kamieniami milowymi są kolejne tomy poetyckie „Rozstajne drogi” (1993), „Pomiędzy” (1996), „Płacz zapiekły, miłość, choroba, śmierć”, „Żywioły obłaskawione” (2003), aż po wydany w 2010 roku tom „Światło spod czerwieni”.
Jeśli do tego pokaźnego rozmiarami i jakością dokonań dorobku poetyckiego dodać publicystykę literacką, kilka tomów szkiców literackich, tom prozy, nie wypada przeoczyć napisanych wspólnie z ks. Władysławem Naterem „Dziejów Sanktuarium Matki Boskiej Świętorodzinnej w Studziannie” i wydanego własnym sumptem tekstu „Jak zostać pisarzem”, powstaje dorobek stawiający poetę z Małoszyc w czołówce literackiej ostatnich kilku dziesięcioleci.
W 1991 roku został laureatem Łódzkiej Wiosny Poetów. Był stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki. Czasu, jak widać nie marnował, wzbogacając rodzimą literaturę o dzieła liczne i znaczące.
Twórczość poetycka Stanisława Stanika wymyka się nazbyt ścisłej klasyfikacji krytyczno-literackiej. Ale tacy już są poeci, wciąż rozbijają ustalone hierarchie i tworzą na nowo z kryształu słów pałace, które dotąd nikomu się nie śniły. I taka jest istota sztuki pisania wierszy, w której chodzi o to, aby była w nich obecna łączność między bytem rzeczy a ich widzeniem i opisem, jedynym w swoim rodzaju, którego może dokonać tylko ten właśnie poeta. Jak powiedział Hegel: „poezja nie jest związana w jakiś wyłączny sposób z żadną określoną formą sztuki, lecz staje się sztuką ogólną, sztuką, która jest w możności w każdej formie kształtować i wypowiadać każdą treść mogącą w ogóle być przedmiotem fantazji; jej właściwym, bowiem materiałem jest fantazja sama – ta ogólna podstawa wszystkich szczegółowych form sztuki i pojedynczych jej gałęzi”.
Można więc za niemieckim filozofem powiedzieć, że poezja Stanika to stwarzanie totalności piękna i moralnego porządku w duchowej formie. Dzięki zaś owej totalności piękna poezja ta przekracza samą siebie, by zaistnieć w formie wierszy, w których znajdujemy pojęcia i przeświadczenia o istnieniu wartości ponadczasowych i niepodważalnych. Sama zaś sztuka pisania wierszy, tak by była w nich obecna głęboka łączność między bytem rzeczy a ich widzeniem i opisem, jedynym w swoim rodzaju, jest dostępna autorowi „Żywiołów obłaskawionych”:

nie byłem świadkiem przemijania

przemijanie to długa historia
a ja jej nie znam

moje życie legło w strzępach
scena tu scena tam
przechodziłem z widnokręgu na widnokrąg

przestępowałem

nie zagrzałem miejsca
nie dotrwałem do końca
tak że mogę składać
opowieść rozbitą ze zmian tylko

ale i to życie szczęśliwe
bo widziałem je na własne oczy

nic nie przeminęło

Próbując rozeznać najistotniejsze zaczyny tej poezji i ich realizację na dotychczas przebytej drodze, właściwą Stanikowi filozofię, trzeba zrozumieć jego postrzeganie świata. Jest to poeta bezpośrednich doznań. Dlatego w jego wierszach zieleni się łąka w Małoszycach, inna niż łąka Leśmiana, śpiewają ptaki w lesie, w zagajnikach, krzątają się w gospodarstwie matka i ojciec, trwa nabożeństwo w kościele w Studziannie, odbywa się czyjś pogrzeb na cmentarzu, zakwita bądź więdnie miłość do dziewczyny spotkanej gdzieś w Małoszycach, Lublinie, Radomiu, Warszawie. Doznajemy kontemplacji krajobrazu z rodzinnych stron poety, albo nostalgicznej samotności, która przecie może dopaść wszędzie. Te przeżycia przenikające przez filtr jaźni i wyobrażenia Stanika przybierają kształt wierszy od tomu „Objęcia” aż po „Światło spod czerwieni”.
Całe życie poety zdaje się być uwikłane w krajobraz jego małej ojczyzny, Małoszyc, które stają się centrum jego świata pełnym pomników kultury i natury, tradycji historycznej i literackiej. Dlatego w tej poezji obok lasu, łąki, ludzi bliższych i dalszych, przemian pór roku, studziańskie sanktuarium tak nabrzmiałe tradycją i historią, warszawska ulica podczas pogrzebu kard. Wyszyńskiego, czy gwarna kawiarnia.
W rytm przemiany przyrody, pór roku mieni się różnymi barwami, kształtami, odgłosami, zapachami świat poety. Poezja zaś ma uchwycić i zamknąć w formę wiersza to wieczne stawanie się, przemienność, trwanie świata rzeczy i zjawisk otaczających nas, przenikających, wdzierających się w nasze życie codzienne, a jednocześnie istniejących życiem własnym:
Wchodzę w świat lasu, a on cichy, utulony,
pod kołdrą igieł śpiewa pieśń półszeptem,
muzyka sfer nad nami, a przede mną - droga,
która wije się wśród pni, przebijając złotem,
co kapie jak przebiśnieg z nieba nad chmurami.
Idę z chrzęstem liści, przemierzając w krokach
Równych, posuwistych przestrzeń, co leży pokotem
nieodgadniona, święta nie tknięta stopami.

moja ziemia

Dla Stanisława Stanika poezja to bodaj jedyna sztuka, dająca możliwość ukazania, wyrażenia owego tajemniczego sensu istnienia, sprowadzającego się do budowania i jednocześnie burzenia tego świata, szukania nadziei i doznawania rozpaczy. W tym procesie poeta zdaje się nie dostrzegać zbyt wiele mistycyzmu, odczucia transcendencji, więcej zrozumiałej dla ludzi prostoty. Forma i treść jego wierszy najlepiej o tym świadczą. Wypełnia je wąski krąg doświadczeń wyniesionych z domu rodzinnego, najbliższej okolicy, szczegóły krajobrazu, wygląd przedmiotów. Ale to tylko sztafaż pomagający poecie wchodzić w świat natury i wyrażać myśli i wyobrażenia mocno związane z wiedzą o moralnym porządku świata.
W ten sam sposób Stanisław Stanik traktuje kobietę, miłość. Dla niego właśnie w kobiecie realizuje się, uosabia siła i uwodzicielskie piękno natury. Kobieta jest dla niego źródłem wzruszeń, poczucia piękna, ale też burzących sił namiętności. W erotykach, od których nie stroni w całej swej twórczości wciąż zaskakuje konkretność odczuć miłosnych i ostrość odbieranych wrażeń:
żegnam cię nie pomnąc twojego widoku
i nie nabierając ciepła twoich ust
pamiętam pamiętam
były gdzieś kasztany a pod nimi ławka
teraz i teraz obraz za łzę ukrył się

nikt już nie odwróci odejścia od ciebie
ani ja zrezygnowany walką o wyłączność
ani ty zmęczona znoszeniem niewoli
żegnaj nie byliśmy sobie nigdy dani
i tak do końca idżmy z przeznaczeniem
do Marii list ostatni

Ta konkretność widzenia świata sprawia, że w jego poezji silnie obecne jest poczucie czasu i kolorytu chwili. Dlatego jego poetyckie portrety Norwida, Iwaszkiewicza, Miłosza, Harasymowicza, ks. Twardowskiego, Pendereckiego Cwietajewej, Van Gogha, matki, ojca, brata Tadeusza, św. Władysława z Gielniowa, brata Alberta utkane są z obfitości plastycznych szczegółów.
Charakterystyczny jest dla poezji Stanika język. W jego wierszach znaleźć można słownictwo odbierane dziś, jako archaiczne, zaczerpnięte zapewne z mowy stron rodzinnych. Takie właśnie słownictwo dobrze oddaje potoczność życia codziennego. Poeta nie stroni jednak od pojęć wkraczających w świat kultury wysokiej, filozofii. Używa języka, w którym można wyrazić zmysłową dotykalność świata, bezpośrednie odczucie smaku pocałunków, ale i przeżyć mistyczno-religijnych, i oddać atmosferę wielkich wydarzeń historycznych, których świadkiem bywał poeta:

każda wartość stopniuje się piętrowo
od wielkiej do małej
lub na odwrót

tak jest na łące poświętniańskiej

od górki pod szosą
na suchych glebach
rosną szczotlichy
kostrzewy kępowe
tomki wodne
układające się w lichy kobierzec
marny w barwie
a tym bardziej kruchy na siłach

darń zagęszczona i zwarta
jest niżej gdzie trawy rozłogowe
wiechlina i kostrzewa czerwona
puszczają z pędów liście

daje znać ożywczy widok
piękno doskonałe
nie tylko w oczach
także w nozdrzach

trawy na łące poświętniańskiej
szlachetnieją
wraz z rozłożeniem się poziomu
na coraz niższy
gdzie widać tymotkę rajgras komornicę
kupkówkę

ziemia biegnie znów ku dołowi
pod zagajnik z olch
a na podróż roją się
wyczyniec i koniczyna

na poświętniańskiej łące

Forma i język wierszy Stanisława Stanika, powtarzając za Andrzejem Zaniewskim świadczy o nieufności poety zarówno do słowa jak i formy poetyckiej. Raz jego wiersz przybiera postać reportażu, innym razem felietonu, scenariusza, wiersza wolnego, rzec można ponad miarę, wykorzystującego wszystkie możliwości w wyrażaniu tego, co niesie kultura i natura. Próbuje udźwignąć cały świat poety, mieszczący spór natury z kulturą, jak chce sam autor „Płaczu zapiekłego, miłości, choroby, śmierci”. Czasem wybór tematów, ich obfitość i sposób ich ujęcia w formę wiersza może zaskakiwać i rodzić pytanie, czy owe wybory nie są czynione zbyt łatwo, słowem czy ilość zawsze przechodzi w jakość i nie zakłóca artystycznej harmonii. Ale poeta wszak to pan udzielny w stworzonym, wyobrażonym przez siebie świecie i to on, i tylko on otwiera, i przekracza wszelkie granice ironii, humoru, pospolitości, buntu, mądrości, uczucia w dążeniu do prawdy, którą może odkryć i uchwycić sztuka poetycka.
Bohater liryczny wierszy Stanika przedziera się niejako przez naturę, jej wieczny ruch od rozkwitu ku rozkładowi, kresowi, szaleństwu i wiedzie nas poprzez świat kultury, przypowieści o służbie, zdradzie, chorobie, miłości, śmierci, ojczyźnie, polityce aż na próg odwiecznej harmonii:

miasto pogasiło ślepia z wysokiego
szafotu nieba spadła
ostatnia kropla światła zegar słoneczny
z ratusza zaklął na dobranoc
z całego mosiądzu serca
które bić nie mogło przez zamknięte
wargi

szedłem w obiegu centralnej arterii
przez chwilę
labirynt stanął mi otworem
lecz właśnie wtedy stopą go zakryłem
od wewnątrz ja telemach
moim przeznaczeniem błądzić

w labiryncie


Spojrzenie na poezję Stanisława Stanika twórcy dojrzałego już i doświadczonego zawsze okaże się ułomne, wszak to poezja o wielu kolorach i odcieniach, dotykająca różnych kształtów rzeczywistości i rozległych obszarów kultury, poszukująca różnych prawd, obłaskawiająca żywioły i wzmagająca je, zadająca pytania etyczne i estetyczne teraźniejszości i przyszłości, operująca rozmaitymi narzędziami. To poezja wędrowca, który wiecznie błądzi, odnajduje drogę i traci. Wreszcie sam staje się nieledwie przewodnikiem po świecie pełnym żywiołów pamięci, wyobraźni, rzeczywistości. Bogata zaś paleta tematów jego wierszy sprawia, że stajemy się współbohaterami, widzami, ale i współuczestnikami kreowanego świata.
Ta poezja pozwala nam dostrzec, że, jak napisał Lew Tołstoj: „pisarz jest nam drogi i potrzebny jedynie w miarę, jak odsłania nam wewnętrzną pracę swego ducha”. I jest w niej coś z ducha poezji Rainera Marii Rilkiego, u którego czytamy:
To, z czym walczymy, jak jest małe,
jak wielkie to, co walczy z nami.
Gdybyśmy burzy się poddali
tobyśmy bliżsi rzeczom sami,
wielcy i bezimienni, stali.
I tak oto przychodzi zostawić Czytelnika sam na sam z wierszami Stanisława Stanika. Niech doznaje wszystkich tonów i blasków tej poezji, wszak jest to zawsze poezja rzeczywistości i szukania dobra, prawdy i piękna w ludzkiej rzeczywistości.
Zdzisław Koryś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz